
Dlaczego zostałeś lekarzem weterynarii? Pewnie niejeden raz każdy z nas słyszał to pytanie. Może nawet czasem sami zadajemy je sobie. Dlaczego więc? Powodów jest wiele. Chęć pomocy zwierzętom, wykonywanie zawodu, który daje możliwości rozwoju i realizacji na wielu różnych płaszczyznach czy potrzeba poczucia realnego wpływu na czyjeś życie. Bywa i tak, że ta ścieżka zawodowa ma być kontynuacją pracy krewnych albo wybierana jest bez żadnego konkretnego powodu. Motywacji może być wiele i nie sposób ich wszystkich wymienić, gdyż jest ich tyle co ludzi wybierających weterynarię. Nie bez powodu jednak na pierwszym miejscu postawiłem chęć pomocy zwierzętom. Nie znam ani jednego „weta”, który nie darzyłby sympatią chociaż jednego gatunku, a większość z nas po prostu kocha zwierzęta. Choć może aby nie brzmiało to jak truizm, powiedzmy bardzo je lubi.
Lubienie swoich pacjentów pomaga w pracy, nie ulega jednak wątpliwości, że nie jest to cecha niezbędna, aby być skutecznym medykiem. Cechami dobrych lekarzy jest zdolność pracy pod presją, chęć do stałego poszukiwania wiedzy, zdolność do skupienia i szukania powiązań. Wydaje się, że cechą pożądaną byłoby też chłodne podejście do cudzego cierpienia i choroby, skupianie się na chorobie i metodach jej zwalczania. Tak mogłoby się wydawać. Z jednej strony, taka zdolność na pewno pozwala na oddzielenie własnej strefy emocjonalnej od nasączonego cierpieniem środowiska, jakim jest medycyna. Z drugiej jednak strony, czy nie jest to miecz obosieczny? Czy to chłodne podejście, nie sprowadzi naszego pacjenta do roli rzeczy wymagającej naprawienia? Tymczasem nasi pacjenci, podobnie jak my, czują emocje i ból. To jak obchodzimy się z ich sferą psyche ma wpływ na to, jak będzie nam się współpracowało.
I tu dochodzimy do cechy, którą posiada bardzo wielu lekarzy weterynarii: empatii.
Czy empatia może być naszym wrogiem?
Empatia, czyli zdolność wczuwania się w stan wewnętrzny drugiej osoby [1], to właśnie to co czyni nas ludzkimi w kontaktach ze zwierzętami. Dzięki niej potrafimy wyobrazić sobie co czuje pacjent, który w sposób werbalny nie jest w stanie określić swojego stanu. Gdyby nie empatia nie przejmowalibyśmy się zwalczaniem bólu, skutecznymi procedurami anestezjologicznymi czy innymi zakładającymi, że komfort pacjenta jest równie istotny na drodze do wyzdrowienia co dobrze dobrana terapia.
Empatia przejawia się w dużych i małych gestach. Możemy założyć, że zwierzę po ciężkim zabiegu chirurgicznym będzie mniej ruchliwe, jeżeli nie zastosujemy w trakcie rekonwalescencji leków przeciwbólowych. Taka była niegdyś przyjęta praktyka. Odpowiedzmy sobie jednak na jedno pytanie: czy chciałbym zostać po zabiegu bez leków przeciwbólowych? Zapewne nie. Dlatego nie godzi się, aby pozostawiać operowane zwierzęta na pastwę bólu. Bo wiemy, że je boli, potrafimy wyobrazić sobie co czują. Przykrywam swoich pacjentów po zabiegach. Wkładam im termofory itd. Mój starszy kolega spytał mnie kiedyś jaki jest tego cel? Będąc dzieckiem miałem operację. Kiedy się obudziłem pamiętam, że trząsłem się z zimna. A był upalny sierpień, a szpital pozbawiony był klimatyzacji. Dlatego zakładam, że zwierzętom będącym pod moją opieką może w określonych sytuacjach być zimno.
Empatia pozwala mi patrzeć bardziej przychylnie na moich klientów. Potrafię wejść w ich buty i wyobrazić sobie, co czują. Dzięki temu jestem bardziej cierpliwy i wyrozumiały. Wierzę, że to właśnie empatia, którą im okazuje jest jedną z przyczyn, dlaczego do mnie wracają. Ale…
Siadając do klawiatury nie miałem zamiaru opisywać profitów z bycia empatycznym. Owszem, uważam, że empatia jest nam potrzebna i daje nam sporo, mimo to czasem chciałbym jej nie posiadać. Albo chociaż móc wyłączyć i używać wybiórczo.