
Niejeden mówi o tym wprost
Nasza praca obciążona jest stresem. Nie jest to odkrywcze stwierdzenie, wszyscy go doświadczamy. Mniej bądź bardziej, ale jednak. Stres wyciąga do nas macki z wielu stron. Nieleczące się przypadki, czy wręcz tacy pacjenci, których nie jesteśmy w stanie w pełni zdiagnozować? Presja czasu u pacjentów w trybie emergency? Niemili klienci? Spięcia w zespole? Zmęczenie, ciągły brak czasu na życie poza weterynarią? Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto nie doświadczył chociaż jednego z nich. Pewnie, robota jak robota, w każdej są jakieś stresory. Prawda, mimo to statystyki dla weterynarii nie wyglądają dobrze. Przewlekły stres może prowadzić do wypalenia zawodowego i depresji. Na tym polu jesteśmy w niechlubnej czołówce. Badania prowadzono w wielu krajach. Przykładem niech będą nasi zachodni sąsiedzi. Aż 27,78% niemieckich lekarzy weterynarii zostało uznanych za osoby cierpiące z powodu depresji. Dla porównania procent ten dla ogółu niemieckiego społeczeństwa wynosi 3,99% [2].
Jesteśmy więc stale obarczani stresem. Dodatkowo większość z nas nie posiada skutecznych narzędzi. aby sobie z nim radzić. Nie pomaga nam również wspomniana już empatia. Osoby empatyczne potrafią wczuć się w uczucia innych. Mam także wrażenie (na podstawie moich osobistych doświadczeń), że niczym piorunochrony uziemiające wyładowania atmosferyczne, tak empatyczni lekarze weterynarii uziemiają emocje swoich klientów.
Odwiedzający nas ludzie często są pod wpływem silnego stresu. Nic dziwnego. Kiedy chodzi o zdrowie czy życie bliskich nam istot trudno nie poddać się stresowi. Każdy duży ładunek, nawet ten emocjonalny musi mieć gdzieś ujście. Niekiedy rozładowuje się w wybuchu złości czy rozpaczy, innym razem stopniowo promieniuje i na zasadzie osmozy przenika do innych osób. Tak więc mamy sytuację, w której po jednej stronie stołu ambulatoryjnego stoi opiekun zwierzęcia będący pod wpływem emocji, a po drugiej lekarza weterynarii. Wielu z nas skrywa w trakcie wizyty swoje emocje pod maską profesjonalizmu, nie chcemy obciążać nimi naszych klientów. Nie taka jest nasza rola. Niestety nie posiadamy wbudowanego potencjometru pozwalającego regulować naszą wrażliwość na cudze emocje, które niekiedy wręcz latają w powietrzu. I tak godzina za godziną, dzień za dniem zbieramy te strzępki cudzego stresu. Jeżeli mamy wypracowane metody na pozbycie się ich to dobra nasza, nie będą one nas obarczać przez dłuższy czas. Ale ilu z nas skutecznie potrafi pozbywać się tego nagromadzonego ładunku emocjonalnego? Niejeden będzie upychał je po wszystkich kątach, aż w powstałym bałaganie nie odróżni swoich uczuć od cudzych. Ładunek stanie się przytłaczającym ciężarem, stopniowo powiększanym przez to co codziennie towarzyszy pracy lekarza weterynarii, tzn. stałe obcowanie z chorobą, śmiercią, czasem własną bezsilnością wobec nich. W pewnym momencie to właśnie ta nasza empatia stanie się przyczyną zmęczenia.
Ten stan jest tak powszechny, że zyskał swoje określenie tj. “zmęczenie współczuciem” (z ang. compassion fatigue). Jest to uczucie cierpienia, smutku aż do wyczerpania, związane z głęboką potrzebą ulżenia w cierpieniu lub bólu innej osoby. Może dotknąć ono wszystkie osoby związane z zawodami “opiekuńczymi”. W weterynarii czynnikiem sprzyjającym jest oczywiście wspomniany kontakt z cierpieniem i chorobą. Nie bez znaczenia jest tu konieczność podejmowania decyzji etycznych. Eutanazja, nawet jeżeli stanowi ostatnią opcją pomocy zwierzęciu, jest zabiegiem mocno obciążającym. Wszak wybraliśmy ten zawód, aby leczyć, a nie odbierać życie. Do tego wszystkiego dochodzi presja emocjonalna opiekunów. Oczekują od nas pomocy, najlepiej szybkiej i zawsze skutecznej, nie zawsze rozumiejąc, że medycyna może nie dawać możliwości wyleczenia pacjenta. Presja czasem dotyczy także aspektu ekonomicznego. Niektóre procedury medyczne są bardzo kosztowne. Opiekun mniej zasobny finansowo może wyrazić oczekiwanie, że lekarz weterynarii poszuka gdzieś oszczędności. Niektórzy opiekunowie wydaję się mniemać, że całość pozostawionej w gabinecie kwoty ląduje w kieszeni lekarze. Z tego powodu ten powinien być w stanie odstąpić od zarobkowania na swojej pracy. Niejeden mówi o tym wprost. Presja ze strony opiekunów, niejednokrotnie ocierająca się o bierną agresję, wydaje się być jedną z istotniejszych przyczyn zmęczenia współczuciem u lekarzy weterynarii. Nie pomaga nam też niedobór zasobów. Zarówno tych materialnych (np. brak dostępu do sprzętu), jak i niematerialnych takich jak np. czas wolny.