Studia weterynaryjne to nie tylko nauka medycyny, ale także przygotowanie do wykonywania wymagającego zawodu lekarza weterynarii. Po ukończeniu nauki, absolwenci stają przed wieloma wyzwaniami i dylematami, które mogą mieć wpływ na ich karierę, satysfakcję i zdrowie psychiczne.
Program studiów od lat nie nadąża jednak za zmianami, które następują na świecie, przez co z roku na rok coraz więcej informacji oraz umiejętności zarówno dotyczących kwestii specjalistycznych, jak i umiejętności miękkich trzeba zdobywać samodzielnie. Świat studencki wypełniony nauką do kolokwiów i egzaminów, a także nierzadko dorywczą pracą zawodową, nie daje przestrzeni na refleksję nad niezbędnymi do prawidłowego gospodarowania swoją karierą informacjami oraz wiedzą dotyczącą chociażby: systemu podatkowego, prawa pracy, umiejętności negocjacji oraz wiedzy na temat własnej wartości rynkowej. Najczęściej wiedzę tę buduje się dopiero z czasem i wraz z stażem pracy oraz kolejnymi popełnionymi błędami, przyczyniającymi się do ogólnego nastroju niskiego zadowolenia z pracy oraz oceny jakości własnego życia wśród środowiska weterynaryjnego. Rozmowy z osobami kończącymi studia i wkraczającymi na rynek pracy prowadzą do kilku najczęstszych dylematów, z którymi mierzy się nieomal każda osoba wchodząca w świat pracy zawodowej.
Problem nr 1 – Wybór odpowiednich form rozwoju zawodowego – jak ocenić ich jakość i przydatność. Jak rozmawiać z kierownictwem o możliwości finansowania lub dofinansowania danego szkolenia/specjalizacji przez zakład pracy stosując język korzyści? W co i kiedy warto inwestować na początku kariery zawodowej?
Lekarze weterynarii to grupa zawodowa często mająca skłonność do perfekcjonizmu oraz rywalizacji. Presja nie tylko otoczenia, ale i własna dotycząca szybkiego osiągnięcia zadowolenia z własnej renomy, jakości oraz ilości świadczonych usług oraz swojej pozycji na rynku połączona z wymienionymi wyżej cechami, powoduje często spotykane i długotrwałe poczucia niezadowolenia z własnej ścieżki zawodowej oraz własnego rozwoju.
W przeszłości większość lekarzy weterynarii po skończeniu studiów praktykowała w praktykach mieszanych, obsługując wszelkiego rodzaju zwierzęta potrzebujące pomocy. Nieliczni wybierali się na specjalizacje, a stosowny tytuł był swego rodzaju marką jakości, dającej własne poczucie spełnienia oraz zaufanie klientów. Obecny rynek oferuje tak wiele, że większość lekarzy nie wie co tak naprawdę chcieliby osiągnąć i gdzie leży aktualny punkt, do którego chcą dążyć. Szeroka oferta kursów, staży, szkoleń, specjalizacji nie tylko krajowych, ale i międzynarodowych powoduje, że aktualnie zawodowo ,,sky is the limit’’. Jest to oczywiście korzystne dla pacjentów i stanowi element składowy niezwykłej prędkości obecnego rozwodu medycyny weterynaryjnej, prowadząc jednak również do sytuacji, w której lekarzom ciężko jest ustalić swoje priorytety, wyznaczyć granice i cele które dokładnie chcielibyśmy osiągnąć. Wprowadza za to nastrój udziału w nieustannym maratonie zwiększania własnych kompetencji, który nigdy się nie kończy, nie daje poczucia satysfakcji i spełnienia, ponieważ na horyzoncie już migocze kolejny, bardziej zaawansowany cel. Łączy się to ze wspomnianymi trudnościami w łączeniu życia prywatnego i zawodowego, odkładanymi decyzjami o macierzyństwie lub przeznaczeniem środków finansowych na kwestie prywatne, ponieważ wciąż wygrywa presja konieczności podnoszenia kompetencji w obawie przed ,,wypadnięciem z rynku’’.
Problem nr 2 – Kult pracy – jak stawiać granice i odmawiać? Jak znaleźć własny złoty środek?
Obecnie bardzo wiele wiedzy można uzyskać z Internetu i mediów społecznościowych. Stały się one także platformą do: budowania własnej marki, dzielenia się wiedzą i doświadczeniami z pracy dla wielu lekarzy weterynarii. Ma to oczywiście pozytywny aspekt – ludzie niezwiązani z zawodem mogą dzięki temu ,,zajrzeć za kulisy’’ i zwiększyć swoją świadomość, a osoby powiązane z branżą zyskali miejsce wymiany doświadczeń i spostrzeżeń oraz poczucie bycia częścią grupy. Ma to jednak swoje ciemne strony, a jedną z głównych jest bezsprzecznie przebijający się przez ogólny przekaz kult pracy. Wiele kont na mediach społecznościowych buduje swój kontent na ciekawych przypadkach, które udało im się rozwiązać oraz kolejnych szkoleniach czy konferencjach, w których dana osoba brała udział. Kliniki weterynaryjne również chętnie publikują informacje, chwaląc się, iż ich pracownik ukończył dany kurs i poświadcza to od tej pory stosownym certyfikatem. Dla wielu młodych lekarzy jest to początkowo motywujące i inspirujące, niestety po pewnym czasie przestaje wywoływać pozytywne skojarzenia, a zaczyna nużyć lub nawet wywoływać wyrzuty sumienia własnym ,,niedostatecznym’’ tempem rozwoju. Media społecznościowe promują kult nieustannego rozwoju zawodowego oraz samodoskonalenia, który nie jest w prawdziwym życiu możliwy. Każda osoba poza życiem zawodowym ma również życie prywatne oraz potrzebę indywidualnie rozumianego zdrowego balansu pomiędzy tymi dwoma strefami. Tymczasem młodzi lekarze weterynarii mają ogromny problem w wyznaczaniem tych granic, rozmowie z szefem na temat niechęci do wzięcia kolejnych nadgodzin, często niepłatnych, potrzebie spędzenia czasu poza pracą i powiedzenia głośno, iż jest częścią życia, a nie wartością samą w sobie. Jest to też połączone z ogólną opinią dotyczącą sylwetki prawdziwego lekarza weterynarii, pełnego pasji do swojej pracy i gotowości do poświęcenia swojego czasu i życia niesieniu dobra. Jest to oczywiście częściowo prawda, wielu lekarzy weterynarii kocha swój zawód, nie zmienia to jednak faktu, iż brak odskoczni, poczucie przymusu sprostania tej nieosiągalnej sztucznej figurze buduje kolejne cegiełki znużenia, frustracji, a wreszcie wypalenia zawodowego. Jak jednak odmówić szefowi, pracując w klinice, w której standardem jest zostawanie po godzinach, a nie mając w danym momencie możliwości zmiany pracy, chociażby przez odległość do kolejnej pracy? Jak rozmawiać z kolegami z pracy chwalącymi się kolejnym szkoleniem, kiedy my wybraliśmy pozostanie w domu i czas z rodziną lub przyjaciółmi, a teraz czujemy wyrzuty sumienia? Są to pytania, na które często brak młodym lekarzom odpowiedzi, co prowadzi do trwania w długotrwałym dystresie i ogólnego spadku zadowolenia z życia.
Problem nr 3 – Gdzie inwestować swój czas? Jak rozsądnie zarządzać własnym rozwojem?
Lekarze weterynarii to grupa zawodowa często mająca skłonność do perfekcjonizmu oraz rywalizacji. Presja nie tylko otoczenia, ale i własna dotycząca szybkiego osiągnięcia zadowolenia z własnej renomy, jakości oraz ilości świadczonych usług oraz swojej pozycji na rynku połączona z wymienionymi wyżej cechami, powoduje często spotykane i długotrwałe poczucia niezadowolenia z własnej ścieżki zawodowej oraz własnego rozwoju.
W przeszłości większość lekarzy weterynarii po skończeniu studiów praktykowała w praktykach mieszanych, obsługując wszelkiego rodzaju zwierzęta potrzebujące pomocy. Nieliczni wybierali się na specjalizacje, a stosowny tytuł był swego rodzaju marką jakości, dającej własne poczucie spełnienia oraz zaufanie klientów. Obecny rynek oferuje tak wiele, że większość lekarzy nie wie co tak naprawdę chcieliby osiągnąć i gdzie leży aktualny punkt, do którego chcą dążyć. Szeroka oferta kursów, staży, szkoleń, specjalizacji nie tylko krajowych, ale i międzynarodowych powoduje, że aktualnie zawodowo ,,sky is the limit’’. Jest to oczywiście korzystne dla pacjentów i stanowi element składowy niezwykłej prędkości obecnego rozwodu medycyny weterynaryjnej, prowadząc jednak również do sytuacji, w której lekarzom ciężko jest ustalić swoje priorytety, wyznaczyć granice i cele które dokładnie chcielibyśmy osiągnąć. Wprowadza za to nastrój udziału w nieustannym maratonie zwiększania własnych kompetencji, który nigdy się nie kończy, nie daje poczucia satysfakcji i spełnienia, ponieważ na horyzoncie już migocze kolejny, bardziej zaawansowany cel. Łączy się to ze wspomnianymi trudnościami w łączeniu życia prywatnego i zawodowego, odkładanymi decyzjami o macierzyństwie lub przeznaczeniem środków finansowych na kwestie prywatne, ponieważ wciąż wygrywa presja konieczności podnoszenia kompetencji w obawie przed ,,wypadnięciem z rynku’’.
Problem nr 4 – Negocjowanie, ustalanie własnej wartości rynkowej. Jak rozmawiać o pieniądzach?
Młodym lekarzom weterynarii ciężko też negocjować warunki umowy w pracy – z jednej strony chcieliby móc funkcjonować na własny rachunek, pokryć koszty życia, zaoszczędzić i żyć w zgodzie z sobą, a z drugiej rozmowa o pieniądzach oraz stawianie wymagań jest dla wielu kwestią wstydliwą. Wciąż wymówienie kwoty wyższej od najniższej możliwej wywołuje odczucie dyskomfortu w obawie odrzucenia takiego kandydata z pracy, jako że wielu kandydatów godzi się na pensje uniemożliwiające nawet samodzielne utrzymanie. Często już przygotowując się na rozmowę o pracę młoda lekarka lub lekarz weterynarii nie jest w stanie obiektywnie ocenić na jakie zarobki powinien liczyć tak, aby nie zgodzić się na warunki poniżej swoich kompetencji, ale również, aby nie zawyżyć znacznie swojej wartości i przejść pozytywnie rozmowę o pracę. Obecnie na rynku weterynaryjnym w obrębie jednego miasta, w różnych klinikach, istnieją ogromne rozbieżności w stawkach i w wycenie tych samych usług. Jest to spowodowane brakiem jednolitego systemu wyceny pracy lekarzy weterynarii w Polsce. Każdy zakład leczniczy dla zwierząt ma swobodę w ustalaniu cen za swoje usługi, co zależy od wielu czynników, takich jak: lokalizacja, konkurencja, koszty utrzymania, poziom specjalizacji, zakres i jakość świadczonych usług, a także popyt i preferencje klientów. Nie istnieją również oficjalne rekomendacje ani normy dotyczące wysokości wynagrodzenia lekarzy weterynarii, co utrudnia porównywanie i negocjowanie stawek. Odpowiedź na to, jak więc sprawiedliwie rozstrzygnąć ten problem i poprosić o odpowiednie kwoty pozostawiana jest więc często decyzji jedynie kierownictwa i nie mają miejsce żadne negocjacje, co prowadzi do zaniżania ogólnych zarobków w tym sektorze.
Dodatkowo zarówno w szkole, jak i na studiach w planie zajęć, brak jest przedmiotów omawiających różne formy umów o pracę, ich różnice, wady i zalety, to jak i gdzie się ubezpieczyć, kwestie emerytalne, ZUS, ile realnie zostanie pieniędzy ,,na rękę’’ w przypadku różnych form współpracy oraz to, która forma pracy spełnia nasze oczekiwania i daje zabezpieczenie przyszłości. Wszystko to powoduje, że podpisywanych jest wiele umów, które tak naprawdę są niekorzystne dla pracownika, nieświadomego tego faktu i trwające latami. Często pracodawcy domagają się od pracownika umowy B2B. Z czym jednak realnie w branży weterynaryjnej wiąże się to dla pracownika? Jakie są wady i zalety pracy w tym systemie i różnice w porównaniu z innymi formami pracy? Odpowiedzi na te pytania znajdują się w czołówce informacji, w które powinna być wyposażona osoba wkraczająca na rynek pracy.
Problem nr 5 – Wybór miejsca pracy. Kiedy odejść?
Nierzadko zdarza się, że pierwszym miejscem pracy młodego lekarza weterynarii jest zakład, w którym odbywali oni wcześniej praktyki studenckie, a następnie otrzymali propozycję pracy. Jest to sytuacja dla obustronnie korzystna – pracownik zna już miejsce pracy i może szybciej się wdrożyć, ma poczucie bezpieczeństwa wynikające ze znajomości sytuacji w klinice, a pracodawca oszczędza czas niezbędny na wdrożenie nowego pracownika. Problem pojawia się jednak, kiedy warunki w takim miejscu ulegają zmianie lub pracownikowi przestają odpowiadać pewne aspekty pracy, a w głowie pojawiają się myśli o zmianie miejsca pracy. Sytuacja ta związana jest często poczuciem jakiegoś „długu”, który trzeba spłacać pracą ,,w zamian za to, że mnie tu czegoś nauczono’’, pomimo iż nie chcemy tam dłużej pracować. Szykanowanie społeczne z powodu częstych zmian pracy, poczucie konieczności wytrwania chociaż rok – dwa w pracy, która zupełnie nie daje nam satysfakcji lub w której panuje toksyczna atmosfera, tak by ,,dobrze wyglądało w CV’’. Młodzi lekarze nie wiedzą, kiedy mogą się zwolnić, co się z tym wiąże, czy nie wpłynie to negatywnie na ich dalszą karierę. Budzi to wielki stres oraz częste odkładanie latami tej ważnej decyzji.
Problem nr 6 – Rozmowa kwalifikacyjna i późniejsze negocjacje.
Jest to jeden z kluczowych momentów w życiu każdej osoby starającej się o pracę, stąd zaskakujący jest fakt, iż umiejętność sprawnego przejścia przez rozmowę kwalifikacyjną jest kwestią zupełnie pomijaną na etapie studiów. Jakie pytania warto zadać pracodawcy? Czy zgadzać się na nadgodziny? Jakie kwestie należy poruszyć już w tym momencie rozmowy? Jak powinna być skonstruowana umowa o pracę, jakie ważne aspekty w niej zawarte, ale też jak rozmawiać o chęci szkoleń, awansu i polepszania swojego statusu finansowego w czasie? Często aplikanci nie zadają żadnych z tych pytań w obawie przed odrzuceniem kandydatury – jak odpowiednio się przygotować, na jakie czerwone flagi uważać? Jest to zestaw pytań z którymi mierzy się wiele aplikujących o pracę młodych lekarzy, często jednak nie mają oni świadomości potrzeby przygotowania wcześniej takiej listy i zadbania o swoje prawa oraz upewnieniu się o odpowiednich warunkach przyszłej pracy.
Nieumiejętność dyskusji oraz asertywności w zakresie pełnionych obowiązków ma też swoje następstwa w przyszłości – zdarza się, że lekarze weterynarii zmuszani są do bycia menagerami klinik, obsługi po godzinach mediów społecznościowych, pracy na recepcji, przygotowywania różnych dokumentów. Obawiają się oni sprzeciwić kierownictwu, a nawet jeśli ma to miejsce, często nie wnosi to żadnych zmian. W najgorszej sytuacji są osoby, które nie mogą sobie pozwolić na zmianę pracy. Młode osoby często nie wiedzą, jak zachować się w tej sytuacji i jak próbować mimo wszystko modyfikować formę oraz zakres współpracy, mierząc się z nieprzychylnym kierownictwem.
Praca lekarza weterynarii to nie tylko pasja, ale także wyzwanie. Wkraczając na rynek pracy, młodzi lekarze weterynarii muszą zmierzyć się z wieloma dylematami i decyzjami, które mogą mieć wpływ na ich karierę, satysfakcję i samopoczucie. W kolejnej części artykułu postaramy się odpowiedzieć na przywołane powyżej nurtujące młodych lekarzy weterynarii pytania i obawy, a tymczasem zachęcamy do kontaktu oraz zadawania pytań.
Tekst przygotowała:
Natalia Wojtas